Nowy człowiek w domu
„Czuję się za stary na to, aby być dzieckiem,
a zbyt młody, aby zostać dorosłym”
Właściwie nie wiadomo kim jest nastolatek. Na pewno nie jest już dzieckiem. Coraz rzadziej rozmawia z rodzicami. Nie zwierza się i nie pyta o radę. Na każdym kroku podkreśla to, że jest samodzielny i dorosły. Żąda dla siebie praw podobnych do tych, jakie posiadają dorośli, a przecież trudno mu wywiązać się z codziennych obowiązków.
Nastolatek (zwany tez adolescentem) to ktoś, kto znalazł się na granicy dwóch światów: beztroskiego dzieciństwa i poważnego świata ludzi dorosłych.
I chociaż na pozór żyje z rodzicami pod jednym dachem, mówi tym samym językiem, to jednak często zachowuje się jak przybysz z innej planety. Inne ma zwyczaje, inaczej tez definiuje problem. „Słuchanie muzyki” nie jest dla niego, jak dla większości rodziców, delektowaniem się melodyjnością utworów lecz czynnością, wymagająca uruchomienia wszystkich kolumn głośnikowych i sprawdzenia ich wytrzymałości. To co rodzic określi jako kompletne ogłuszanie się, nastolatek nazwie „głębokim czuciem muzyki, aż po kości”. To, co dla ojca lub matki wydaje się ryzykiem, dla nastolatka będzie to wspaniała przygoda.
Tego typu różnic i nieporozumień pojawia się coraz więcej. Nastolatek ma nowe zainteresowania, swój styl ubierania się i swoje nowe problemy. Chce wszystkiego spróbować i na przekonać się na własna rękę ”jak to smakuje”. Nie wierz, gdy inni coś mu tłumaczą, zawsze „wie lepiej” i „wie swoje”. Takie zachowanie często doprowadza do spięć i konfliktów w rodzinie.
Zdezorientowani zachowaniem nastolatka rodzice, poszukując jakiegoś rozwiązania, próbują „dogadywać się” z nastolatkiem w jego własnym języku. Zaczynają od ustępstw i dużej tolerancji różnych zachowań. – nazywają to na dodatek partnerstwem. Potem przyswajają sobie język i zwyczaje nastolatka. Z czasem oswajają się z częstą nieobecnością dziecka w domu, bez zmrużenia oka przyjmują późny powrót syna czy córki.
Tymczasem tego typu „partnerstwo” nie służy ani dzieciom, ani ich rodzicom. Dobry kontakt nie polega na pozwalaniu, aby dziecko mówiło do ojca po imieniu czy tez nie musiało się tłumaczyć dokąd wychodzi i kiedy wróci do domu. W większości „partnerskich” rodzin, duża swoboda i zaufanie zaczynają być po pewnym czasie nadużywane, a rodzice stają się coraz bardziej bezradni. Ojcu, który nie egzekwował powrotu dziecka o właściwej porze do domu, trudno jest cokolwiek powiedzieć, kiedy wraca nad ranem lub dopiero następnego dnia. To, co nazywane jest „partnerstwem”, staje się po pewnym czasie bezradnością i samowolą.
Tymczasem podział na rodziców i dzieci nie pojawił się tylko po to, aby urozmaicić rodzinny krajobraz. Niezależnie od tego, ile lat ma dziecko, potrzebuje ono oparcia w rodzicach, którzy są dojrzali, konsekwentni i zdecydowani. Koleżanki i kolegów dziecko ma w szkole i na podwórku a w domu potrzebuje mieć matkę i ojca.
Nastolatki muszą wiedzieć, gdzie przebiega granica ich samodzielności i odpowiedzialności. W rodzinach partnerskich wszystko jest względne – nie wiadomo, kto dyktuje zasady i kto ponosi konsekwencje za ich nieprzestrzeganie.
Zdarza się i odwrotnie. Przerażeni tym „co dzieje się w świecie” rodzice starają się chronić dziecko tak długo, jak to jest tylko możliwe. Ich opieka i nadzór są wprost proporcjonalne do ich lęku i niezrozumienia potrzeb dorastającego dziecka. Wydaje się im, że jeżeli tylko będą wystarczająco kontrolować, chronić i pilnować dziecko, to na pewno nic złego mu się nie stanie. Sprawdzają książki, zeszyty, czytają listy i pamiętniki. Chronią syna czy córkę przed kłopotami, biorą na siebie odpowiedzialność za wszelkie jego problemy. Opiekę i troskliwość utożsamiają z kontrolowaniem i izolowaniem dziecka od wszelkich trudności i świata.
Czasem jednak nawet tak chronione i pielęgnowane dziecko wymyka się spod opieki. Rodzice przeżywają szok i zwiększają kontrolę. Rozpoczyna się – podobnie jak w poprzednim, partnerskim przypadku – próba sił. Do kogo będzie należeć ostatnie zdanie?
Nie sprawdza się system totalnej kontroli, szkody przynosi też zupełna swoboda pozostawiona dziecku. Co więc pozostaje? Jak zwykle złoty środek, w którym znajdzie się miejsce na zrozumienie, zakreślenie granic, ustalenie praw i obowiązków. Nastolatek uczy się dorosłości nie wtedy, kiedy robi co mu się tylko podoba, lecz konfrontując swoje poglądy z normami i zasadami. W świecie dziecka powinien pojawić się dorosły, któremu można zaufać, w którym można znaleźć oparcie i wiedzieć, że wysłucha a nie skorzysta z okazji, aby zacząć opowieść „ja w twoim wieku…”
Agnieszka Łakomska